Sztuka prostoty
Utkwił mi w pamięci cytat: "[...] im bardziej rzeczywistość staje sie złożona, tym bardziej [...] szukamy łatwych rozwiązań" - Whitney Goodman z wywiadu w Gazecie Wyborczej [https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,28771850,przybylo-ludzi-ktorzy-uwazaja-ze-bycie-szczesliwym-to-ich.html]
Od dawien dawna szukałem teorii unifikacji różnych aspektów na różnym poziomie. Nie będę wchodził w szczegóły - bo to tylko roboczo i modelowo. Ta teoria unifikacji, raczej sprowadza rzeczy do uproszczeń i uogólnień.
Wiele razy też łapałem się na tym, że utopijne, sielankowe, czy po prostu "łatwe" rozwiązania kusiły i mówiły "bierz mnie, bierz mnie".
Ale ostatnim czasem, widzę że takie upraszczające rozwiązania, nie są optymalne, albo są odtwórcze - bez przemyślenia.
Pierwszym potencjalnym winowajcą który przychodzi mi do głowy jest - atawizm. W sensie, budowa naszego mózgu tak sprofilowana aby modelowanie i uczenie zoptymalizować energetycznie i czasowo. Dzięki temu że optymalizujemy takie modele (upraszczamy), rozwiązania są możliwe. Suboptymalne, a czasami błędne - ale są możliwe. Drugim winowajcą może być solucjonizm - czyli korzystanie z dostępnych rozwiązań (tak ja sobie to definiuję). Skoro wypracowane, lub pokrętnie skomercjalizowane (jak wakacje na łonie natury, czy "moda na minimalizm") są dostępne, to ponownie optymalizacja umysłu - pobiera te rozwiązania. Znowu mogą być one suboptymalne.
Z drugiej strony jednak, proste rozwiązania pozwalają właśnie nie obciążać umysłu, lub zmierzać w jakimś konkretnym kierunku - dzięki czemu rzeczy się wydarzają lub nie doprowadzamy do paraliżu decyzyjnego...
Pewnie jak zwykle prawda jest po środku, ja oczywiście osobiście się przykładam do kierunku tytułowej tego posta - "sztuka prostoty", bo często mi to bardzo pomaga, a wręcz wydaje się jedynym rozwiązaniem wielu problemów. Również wszelkie poboczne odgałęzienia decyzyjności jak, kontemplacja, medytacja, konsumpcjonizm - domykają i fajnie napędzają właśnie uproszczenia.
Ale czy to nie ślepa uliczka... ?