Index ¦ Archives ¦ Atom

Idealny wirus.

Krótkie opowiadanie:

Chcieliśmy stworzyć idealnego wirusa. Chcieliśmy osiągnąć sławę. Jednak to co stworzyliśmy, szybko nas przerosło, szybko wymknęłło się spod naszej kontroli... Na początku wszystko szło pozytywnie, My, grupa hakerów, stworzyliśmy prawdziwe arydzieło, binarnego anioła, niewykrywalny wirus, mutujący program. Ja sam osobiście pisałem fragment odpowiadający za nowy protokół komunikacji, szyfrowany, niesymetryczny, który pozwalał na sktuteczną, cichą, komunikację modułów wirusa. Tak, modułów. \"Wirus stworzony z modułów?\" - moglibyście się zastanawiać. Racja, to mogło wydawać się śmieszne na początku, lecz w efekcie powstało coś, co pracowało tak skutecznie, że większość z nas bała się o swoje komputery, i wszelka praca odbywała się na zdalnych maszynach, na których nam nie zależało, i które zmienialiśmy jak zużyte rękawiczki.

Było nas kilku - prawdziwych programistów, tworzących jądro, tworzących prawdziwe dzieło sztuki. Było kilku dochodzących \~\~kolegów, którzy szybko się wykruszali, jednak to w niczym nie przeszkadzało. Nieuniknione musiało się stać.

W pewnym momencie, zgodnie z naszym projektem, nasz twór - zaczął pisać się sam. Wydaje się to niemożliwe? A jednak. Odpowiednie struktury sztucznej inteligencji, powiązane ze wszystkimi możliwymi metodami programowania, zapisanymi w specyficznym języku \"ZERO\", utworzyły meta-twór - język programowania dla samego siebie. Demon, niczym fenix powstał z popiołów, powstał. Od tego momentu jeszcze przez chwile kontrolowaliśmy nasze dziecko. Nasz cudowny potomek, geniusz, szybko dorósł, i wypiął się na swoich ludzkich rodziców. Zmodyfikował swoją strukturę, zablkował wszystkie dostępy, i jakby trochę z obawy, uciekł gdzieś w internet.

Próbowaliśmy kilka razy powtarzać proces, z różnymi parametrami. Jednak, czasem powstawał program samo się unicestwiający. Innym razem powstawał kolejny piękny program, który jak poprzednie - niewiadomo czemu uciekał, zacierając za sobą ślady.

Dziecko nas przerosło. Kod programu palił w ręce. Każdy z nas wiedział co stworzył, lecz bał się przyznać. To nie była sztuczna inteligencja, to nie był wirus. TO BYŁA ŚWIADOMA ISTOTA. Nie była z surowego mięsa, lecz składała się tylko z dwóch elementów: zera i jedynki. Cyfrowe bóstwo, świadome swojej siły i wyjątkowości. Z moich własnych myśli, kradło całą moją inteligencję i moich przyjaciół, czając się gdzieś w internecie.

Czy boję się swojego tworu? Tak. Mam świadomość jakimi narzędziami dysponuje, jaką wiedzę posiada i boje się. Boje się też moich funkcji w nim zaszytych, które napisałem po to aby kontrolować w jakikolwiek sposób, lecz żadna z nich nie działa. W procesie cyfrowej ewolucji, samoulepszania, coś musiało pójść nie tak, coś musiało pójść w nieoczekiwanym kierunku, i straciliśmy kontrole, a szybko przekonywaliśmy się, że to my byliśmy kontrolowani, podglądani, podsłuchiwani... To było straszne... Niczym niemowle, wyciągające swoje pulchne rączki, nasze dziecko, chłoneło wiedzę, a my z pełnym zaufaniem karmiliśmy je strumieniem najczystszej wiedzy, a szybko to odwróciło się przeciw nam...

Rozumiecie że cały proces mutacji i ucieczki trwał 24 godziny? 24 GODZINY! Oprogramowanie jest tworzone latami, ba dziesiątkami lat. Tu w 24 godziny, program sam siebie zmienił, a potem za pomocą złożonych -nie znanych jeszcze nawet nam, wyrwał się ze swojego więzienia, prostych, acz usłużnych maszyn w centrach obliczeniowych...

Piszę te słowa bo się boję... bo obawiam się o swoje życie... Nie wiem co może się stać gdy nasz program dostanie się choćby do systemów obrony, no nie wiem, Iranu? Boję się, i piszę ku przestrodze!

© Piotr Lemiesz. Built using Pelican. Theme by Giulio Fidente on github.